Annówka to miejsce znane już chyba każdemu psiarzowi, chociaż ze słyszenia. Pobyt w niej jest dobrym sposobem na relaks, poznanie innych osób tak samo zakręconych na punkcie psów i nauczenie czegoś psiaka jak i siebie.
Chciałam się wybrać tam w tym roku na obóz, ale z kilku powodów stało się to niemożliwe. Wtedy zobaczyłam informację o organizowanym w niej weekendowym seminarium z Patrycją Kowalczyk. Mimo tego, że nie jest to blisko od nas, moja mama ucieszyła się z mojego pomysłu- kolejna możliwość "socjalizacji" Oli i to na jej własne życzenie, czemu nie! ;) Oni ten czas wykorzystali na zwiedzanie Poznania i okolic.
I tak 29 marca zawitałyśmy do Annówki! Wyjechać musieliśmy bardzo rano, dla mnie oznaczało to jakieś 3 godziny snu..., ale dałyśmy radę. Obie, bo Milka też była zdziwiona, że ktoś ją budzi o tak niepsiej godzinie, zakłada szelki i każe wskakiwać do samochodu (co to może znaczyć..?!).
Oczywiście jak przyjechałyśmy, od razu przywłaszczyła sobie łóżko, ale łaskawie pozwalała mi na nim leżeć- w końcu z Pańcią trzeba się dzielić, ona ma takie fajne rzeczy.
|
Skupiona Malaga |
|
Urywki :D |
Z semi jestem bardzo zadowolona, nauczyłyśmy się wielu rzeczy, wróciłyśmy z pomysłami na dalszą pracę. Ja postaram się zastosować rady w praktyce. Usłyszałam też, że fajnie wygląda praca Milkuśki ze mną :D.
Bardzo ciekawe było kształtowanie siebie nawzajem. Dobieraliśmy się w pary, w których jedna z osób była psem, a druga jego człowiekiem :). Były smaki, kliker, pochwała głosowa i mnóstwo śmiechu. Człowiek wymyślał sobie sztuczkę, coś co jego pies musi zrobić, a druga osoba (czyli "pies") wykonując różne gesty starała się odgadnąć o co może chodzić. Za każdą rzecz, która mogła przybliżyć psa do wykonania zadania, chociażby spojrzenie na przedmiot z którym było związane, był klik i smaki ^^ (czyli psia karma, która z oczywistych względów nie trafiała do naszych brzuchów, tylko do miseczki ;)). Niektóre sztuczki były dość łatwe, ale zdarzały się takie jak zasłonięcie zasłonki, zakrycie uszu dłońmi przy jednoczesnym wystawieniu języka i pogłaskanie psa, które zajęło trochę czasu, bo osoba, która je wykonywała nie chciała przeszkadzać leżącemu psiakowi i go niepokoić, ale udało się :). Ja miałam rozłożyć sobie dry bed i się na nim położyć :P.
To ćwiczenie pokazało nam jak praca z psem wygląda z drugiej perspektywy i jak ważne jest aby nagradzać za każdą nawet najmniejszą czynność, która może psiaka przybliżyć do wykonania naszego założenia i zachęcić do dalszej pracy. Miłe słowa, także były motywujące! Trzeba też pamiętać, żeby nie przedłużać sesji i zakończyć ją sukcesem, zanim nasz pies zacznie być sfrustrowany. Niby wszystko jest oczywiste, ale takie postawienie się z drugiej strony "rozjaśnia" umysł i pozwala zauważyć błędy, które nieświadomie popełniamy.